Słowarium Monika Kostera
Modlitwy miejskie (2011) 1. Warszawskie okna nadal można przyłapać na kwiatku, na regale na lampie W podwórkach cug od wojen i siedmiu boleści do nieba z kapilczką Płynie w podziemnych żyłach sen asfaltowego Betel
* 2. Warszawskie Maryje niebieskie z podwórek wyległy suną Marszałkowską Mijają kafejki wystawy metro Centrum Dokąd idziecie, madonny? Nie odpowiedziały, gipsowe krtanie gipsowe usta milczą Przeszły nad Wisłę stoją, patrzą Gdzie zeszłoroczne śniegi? Gdzie są wczorajsze deszcze? Gdzie morze krwi, morze łez, morze wódki? Miasto kość z kości naszych Popatrzyły, odeszły miasto niosą Hosanna! Powoli rozwijają z powrotem
* 3. Tu miasto spada w dół anielskie, diabelskie, z prochu powstałe Sypie się gzyms Kruszy krój kostki Miasto łaskiś pełne niech się święci niech nas ma w swej opiece O aniołowie, o diabły miasta na szarych skrzydłach skrzydłach gołębi w górę, w dół, w górę nieście nas gwazdom nieście rynsztokom miastu, w mieście, miastem przenikniętych przemiejskich
* 4. Święta Warszawo patronko tramwajów od rana zalana od rana spracowana Bez ładu ni składu błyszcząca wieżowcem zgrzebna chodnikiem na wysokościach łaski pełna Kostna, ruinna, podchmurna Dudnąca, boska, ognista i w ścieżkach jasnych przelistna prześwietlista Zmiłuj się nad nami Módl się za nami Amen
* 5. Boczny przechył nocy a pod nogami głębia skuleni, wracamy do domów Metro - podziemna kometa wciąga nas z szarych peronów bucha w czeluści miasta A górą wzburzone spaliny A górą syczące szyny I rwie tysiać rzek wielostronnie I drży tysiąc dróg tysiąckonnie Co wieczór strumienie miasta unoszą się a wraz z nimi płyniemy, płyniemy, płyniemy pasażerowie zwykłości
* 6. Lokomotywa nocy mknie ulicami miasta mknie kanałami ścieków mknie przewodami cugów Jednemu sen czarny niesie drugiemu nagłe olśnienie Wlecze ze sobą syreny ku zółtym obozom szpitali ku salom bezsennym dusznicy Wiezie ze sobą przebrzmienia ku pustym bezdźwięcznym klasom Noc jak śmierć złączy, zbrata osiedla trumien kanciastych w modnych białych łupinach bloki naftalinowe i krypty kadzidlane miasto wymości, wypieści aż przyjdzie ostrze świtu - zada ożywczy zgrzyt
Ziemiotyczność (2011-2012) Gdybym... Gdybym wiedziała, że wszystko się zmieni Żyłabym uważniej Wiedziałabym, jakie ławki były w tramwaju Pamiętałabym, jak pachniały dropsy I jak pokrzywy kłuły w łydkę Kiedy to piszę Fragmenty znów stają się wyraźne Ale nie chcą połączyć się w całość
* Berdyczów Novum Jak wysłać wiadomość do Pana Boga? (a może do świętego Mikołaja) Wysyłasz sms z warszawskiego metra Nie trafia do odbiorcy tylko leci dalej A twoje życzenie po jakimś czasie sprawdza sięMoże niebo ma tam zasięg (a może to Górny Berdyczów)
* Szturmowa Już prawie trzydzieści lat mija Siedziałam tu i pisałam O czarnej fali ptaków Niebo trzydzieści razy Przegwieździło się, zblakło Czarne ptaki zmieniły Trajektorię przelotów Miasto - planeta ludzi tętniące w rytmie człowieka dyszące basem spalin dudniące szynogrzmotem miasto chodnikostope Miasto - planeta ludzi człekoształtne; człek z człekiem się nie zejdzie chyba że w mieście w mieście Górą miasto!
Dwa razy rzeka (2012) Nie deptać szarości Iść ulicami trzymać się ściany ściana jest szorstka Szumi sąk pod chodnikiem między płytami mruczy, dusi. Nie brać szarości na daremno nie szargać siatki nie brzmieć przed czasem Korzenie drzew wypalił beton gołębie spadły Dwumruk przed startem i rozdzwonienie się pociągów Nie grać, nie kucać Już proch wieczorny skroplony, cierpki i przenajświętszy blask floksów nocą To czas, to czas podlewania pomidorów To punkt - cios wieczności
Ptaki Jak Hermes, jak anioły, tak i ptaki latają pomiędzy światami. Zwyczajny warszawski gołąb z kulawą nóżką dziś na pod Halą Mirowską szuka okruszków. A jeszcze wczoraj podkradał ziarna Demeter, rozmawiał z Franciszkiem, i przefruwał nad mrokiem otchłani, której nikt opisać nie może. Wróble co szczebiocą na dachu Niosąc pozdrowienia od umarłych bliskich; pytają, czy coś im przekazać? No i Jaskółka wie wszystko, była wszędzie, jej pióra osmalone miłością samego Boga. * The birds As Hermes, as angels, so the birds dart and dash between universes. The most common of pigeons, with a gammy leg, today begging tourists for breadcrumbs, spent last night stealing grain from Demeter herself, then confessed it all to St. Francis. The way back took him right across the Abyss the one words can never describe. Rooftop sparrows tweet messages from the dear departed; they ask if a reply will be forthcoming. And the swallow, she was everywhere, knows everything; black soot of her wings tastes of God's own love. (transl. Jerzy Kociatkiewicz) * Witaj w Arkadii (dla TL) Witaj w Arkadii tu pola zawsze własnoręcznie muśnięte przez rumianą Ceres, Prozerpina śle listy nawet zimą, Orfeusz i Eurydyka na zawsze razem - forever together. Tu możesz wyśnić na jawie co chcesz: zamki tajemne, skały, ogrody takie, jak w pieśni Joni. Tu ma wstęp tylko ten, co wszystko stracił i zyskał wszystko; święty od dróg wijących, zmartwychwstały poeta, ten, który wie, że dobro trwa, a zło przemija. Trafić tu to cud w życiu największy, nie dlatego, że skryta, czy że bardzo odległa; jest tuż obok, możesz ją ujrzeć, gdy spojrzysz uważnie; lecz by to uczynić, zostaw wszystko co masz: buty, szafy, pochwały, maski, winy, przesmutki, wstęgi, znaki, przysięgi. Wejdź czysty, tak jakbyś umarł - bezgranicznie, prawdziwie żywy.
* Słowa Słowa - tworzywo takie, jak inne; można je lepić, obtaczać, rękami gładzić; lub ciosać w nich, wywoływać z nich kształty; można je splatać razem, tkać z nich; albo mieszać, wysnuwać z nich światło; można drżeć nimi; można w nich hulać. Czasem trysną jak krew z rwącej aorty, nie sposób je wstrzymać. Bywają też w kościach, w szpiku, nie do wyszarpania bez okropnego bólu dartego ciała. Zdarza się, że mruczą po drugiej stronie, wśród drzew i cieni, chyłkiem liściem. W dziwne dni są lawiną dziewiczą, lotną, nie masz z nią szans. Cały świat możesz ujrzeć w jednym słowie, a bywa, że nic szczególnego. Pac, pac. * Drzewo Drzewo, drzewo jesienne, drzewo rozptaszone! Za nim skrada się słońce, mruczy liściom zaklęcia szczerozielone, solenne, strąca na ziemię cienie. Jak łatwo się zakochać w nadziei wróblim sercem! * Taki dzień Co za dzień! * Wiersz w prezencie dla Tomka L. na Święta W miejscu z wierszami można zasadzić słowo, poczekać aż wzrośnie - wtedy wrócić w to samo miejsce, zebrać wiersz. W sezonie żniw gałązka zaledwie muśnięta owocuje natychmiast. Ale kiedy jest tam taki sezon? Jakie cykle nim rządzą? Tego nie wie żaden śmietelnik, nawet Leonard Cohen. Tylko Muzy to wiedzą; to one śpiewają pory roku w miejscu z wierszami. * Dla JK Ja też widziałam * Kraków, 9 stycznia 2014 Teatr wybuchu teatr końca świata cegły i śmiech, schody w bezdechu U pnia Wieży Babel tańczmy wkoło korowód króli Jest czas zszywania czas rozdzierania czas schodów, czas końca świata Teraz Rodzi się przestrzeń otwarta jasna Teatr zbawiony Bóg Big Bang * Giszowiec (dla ŁG) Miejsce idealne - tam zamieszkać być szczęśliwym Drzewa przy drodze przyniosą obfitość Zabłysną porzeczki Furtka zaskrzypi i wzniesie się pył Nic wtedy nie mów Dotknij splotu siatki i ogarnie cię zapach ziemi Dobre zarządzanie - człowiek człowiekowi po ciężkim dniu pracy dał miejsce na Ziemi Pamięć potrzebna po to, by trafić Tu wrócić Zrozumieć, że ono zawsze tu było
* Thirty eight years ago, on these stairs, I feel in love. I fell literally, because it just had to happen this way; love, like gravity, is at first a sensation around the ankles, and you don't know if you are to alight or if you are, in fact, being pulled down. You feel a kind of flutter, a tickle - maybe, as it is the very place where Hermes' wings are attached, what you feel is the movement of phantom wings. So, if you just walk on, straight ahead, too young to know better, you will, for a moment, float in the air. And then you fall. *
Wilczość Krwawe zęby (Sheffield, 2014) * Krwawozębio pazury (autor: Jerzy Kociatkiewicz, Sheffield, 2014) * alfa Pierwszy sen, pulsujące (Sheffield, 2014)
* Lato w mieście Miasto jak nagły ogród (Sheffield, 2014) * Lato Nadeszło lato Wiem, bo powiedziały mi ptaki Nie wróble - one uwierzą w byle co nie kos - on mówi mi to co najbardziej bym chciała usłyszeć ale warszawskie szare gołębie z niewyparzonymi dziobami parszywe gołąbki pokoju i poparła nieco wstawiona wrona Gdy przechodziłam obok tego drzewa one zstąpiły na ziemię To od nich wiem że lato nadeszło (Warszawa, 2014) * Anioły Rozerwało się niebo, (Warszawa, 2014) * Miasto jesienią Wczesną jesienią miasto (Sheffield, 2014) * Krwawy księżyc Każdy moment - niewłaściwy. śmierć drapie gardło świata. (Gdańsk, 2014) * Leeds. Kwiecień Dzień o zapachu mokrej psiej sierści kładzie się przy nodze. Wszystkie struny miasta splątane w węzeł gdzieś niedaleko - krok, dwa kroki stąd, i tylko autobus drży basem, jak zwykle. Stary przewoźnnik żebrze pod sklepem, nadal umie słuchać jak nikt inny, on jeden słucha, wszystkim potakuje. Kwietniowe słońce trzepoce uwięzione wysoko pod sklepieniem nieba. Rzeka zakrzepła asfaltem. Wszystkie drogi prowadzą z powrotem, do zimy. (Leeds, 2015) * Koszula Warszawa jest za blisko, nie jak płaszcz, który można oddać rabusiowi, by z nim przejść dwie mile, ale jak koszula. W ostateczności można ją rozerwać. Tylko tak. Jestem klockiem który wypadł z układanki; pasuje każdym brzegiem, każdym załomkiem, kością wprost o kości, bez ścięgien tamujących ból. Powietrze ma ten sam ton co szum zamknięty w moich uszach, płyty chodnikowe są rewersem mego płaskostopia. Warszawa to krwawa koszula na deszczu, haust prosto w tętnicę. (Sheffield, 2016)
* Niebo nad Europą
(Sheffield, 2017)
* Autobus Widziałam Madonnę w autobusie. (Warszawa, 2017) * Droga Między nocą a świtem (Warszawa, 2017) * Łagodność
Kraciasta torba targana wiatrem (Sheffield, 2017) * Wszystko Odzyskać wszystko: szałwię, (Warszawa, 2017) * Zbuk Na niebie stłuczone (Sheffield, 2017) * Żytnia
I nagle staję pośród szumu zboża. Ona, Zrywa się (Sheffield, 2017) * Czas hien Czas hien - opadły, odarły Jak lekko (Warszawa, 2017) * Lipiec 2017 Uwielbiam Warszawę
(Warszawa, 2017) * Ania Miasto, pełne wróbli, my dwie na murku za Placem Unii. Mówisz: "Może by założyć letnią kieckę? Ale ja tak lubię ganiać w portkach cały rok, na okrągło." Całe popołudnie przegadane o Marksie, o Heglu, śmiejesz się do liści nad nami. Potrząsasz głową, zrywasz się - już późno. Ja jeszcze zostanę. Zielono mi, Aniu, zielono mi w świecie, który niosłaś ze sobą, gdzie można żyć całkiem bez zazdrości. (Warszawa, 2017) * Dla Ani Z-J Czytałaś wszystko. Wierzyłaś w lepsza Polskę i w zielone drzewa. (Warszawa, 2017) * Loty W górze ptaki lecą na południe, (Warszawa, 2017) * Spełniciel W samotności prawie równej Bogu (Sheffield, 2017) * Jesień Jesień w tym roku taka przejrzysta - (Sheffield, 2017) *
|